Zima lwów Stefanii Auci to druga i zarazem ostatnia część o kupieckiej rodzinie Florio. Część pierwsza to oczywiście Sycyliskie lwy. Zima lwów to pozycja bardzo obszerna, bo ma blisko 800 stron, jednak poza tym, że fizyczny egzemplarz po prostu dość ciężko się trzyma w rękach, to tej ciężkości w ogóle nie czuć. Powieść czytało mi się niezwykle lekko i płynnie. Bohaterkami tej części są zdecydowanie kobiety z rodu Florio. Jakie one są?
Zmiany pokoleniowe
Akcja książki to Włochy końca XIX i początku XX wieku, więc podejście do związków, rodziny i roli kobiety są wciąż mocno odmienne od tych znanych nam współcześnie. Jednocześnie kobiety z rodziny Florio to naprawdę wyraziste charaktery. Niejednokrotnie życie ich nie rozpieszczało, ale prawdopodobnie to właśnie te wydarzenia tak je wzmocniły. W tej części książki nie brakuje bolesnych strat, chorób, niepowodzeń, także tych finansowych i biznesowych. Czytając, miałam wrażenie, że dobra passa powoli opuszcza tę rodzinę. Niektóre wydarzenia były tak niewiarygodnie smutne, że aż myślałam – no, to już autorkę nieco poniosło. Nieco też drażniło mnie, że w każdym kolejnym pokoleniu tej rodziny mężczyźni otrzymywali imię Ignazio i Vincenzo. Przez to miałam wrażenie, że historia rozciągnęła się już na dużo więcej pokoleń niż było faktycznie. Co prawda pomocne w tej kwestii było umieszczenie poglądowego drzewa genealogicznego tej rodziny, jednak wolałabym móc przejść przez lekturę bez kartkowania książki.
Coś, czego naprawdę nie wiedziałam
Dopiero z informacji promocyjnych dotyczących Zimy lwów dowiedziałam się, że ta książka jest inspirowana prawdziwą historią rodziny, która żyła we Włoszech. Faktem jest, że powieść zyskała fabułę, więc nie jest to publikacja biograficzna ani historyczna, jednak mnóstwo takich faktów i wydarzeń z Włoch oraz ze świata w powieści się przewija. Uważam to za ogromny atut tej pozycji. Autorka na zakończenie napisała, że fabularyzowanie prawdziwej historii dla autora jest jednocześnie zbawieniem, jak i przeklęciem. Wskazała ona również listę publikacji, które były dla niej źródłem informacji podczas procesu twórczego. I była ona naprawdę imponująca!
Moja ocena: ★★★★★★★★☆☆
Jeśli chcesz wesprzeć moją działalność na blogu, postaw mi wirtualną kawę. Przecież wiadomo, że kawa i książki to duet doskonały. Dziękuję za Twoje wsparcie!
Pingback:Najsmutniejsza książka, jaką przeczytałam – Kozacka Czytelnia