„Historia nowego nazwiska” Eleny Ferrante to kontynuacja książki, o której pisałam tutaj. Jedna z głównych bohaterek drażni mnie swoim zachowaniem do tego stopnia, że kilkakrotnie w trakcie lektury miałam ochotę ją porzucić. Ta sytuacja miała miejsce zarówno podczas czytania pierwszej części jak i drugiej, a jednak książkę dokończyłam. Dlaczego?
Walka charakterów
Akcja powieści linearnie posuwa się w czasie. Dwie młode dziewczynki, których przyjaźń zawarta jeszcze w szkole podstawowej jest filarem serii, trwa nadal, choć ich drogi zaczynają się już rozchodzić.
Lila wyszła za mąż, co wywróciło jej życie do góry nogami. Stała się panią domu i z pewnością podniosła swój status społeczny. Jednak mimo zapatrzonego w nią męża u boku, nie odnajduje swojego szczęścia w roli żony i sytuacja staje się dla niej coraz bardziej frustrująca.
Elena z kolei kontynuuje naukę, choć niewiele ma osób u swojego boku, które ją w tym wspierają i jej kibicują.
Pomiędzy przyjaciółkami wyraźnie widać narastające różnice, niewypowiedziane zazdrość i zawiść oraz poczucie strachu przed pozostaniem „z tyłu”.
Cudowny włoski klimat
Ponad wszystkie wady historii oraz niedociągnięcia charakterów jej głównych bohaterek, klimat jaki oddaje książka sprawia, że chce się ją czytać.
Specyfika Włoch z lat 60., relacji międzyspołecznych i międzyklasowych, także podejście do edukacji, małżeństwa oraz ról społecznych jest świetnym tłem całej opowieści.
Jednak czy będę kontynuować czytanie serii? Szczerze, nie wiem.
Jeśli chcesz wesprzeć moją działalność na blogu, postaw mi wirtualną kawę. Przecież wiadomo, że kawa i książki to duet doskonały. Dziękuję za Twoje wsparcie!