Mam dobre wspomnienia z tą książką, bo pochłonęłam ją na urlopie, który spędziłam w klimatycznej Holandii. Co prawda uczucia wobec tej powieści miałam mocno mieszane już po jej przeczytaniu. Tytuł dość głośny, chętnie polecany, jednak opinie o nim czytałam bardzo skrajne. Z jednej strony to przyjemna powieść, nieco romantyczna, bardzo życiowa, trochę bolesna, mogłaby być prawdziwa. Z drugiej jednak było w tym dla mnie trochę obłudy i pochwały kłamstwa, zdrady i świadomego cierpienia zadawanego drugiej osobie.
Moja opinia
Życie Violette to dość leniwie opowiedziana historia życia młodej dziewczyny, Violette Toussaint. Życia nie bardzo długiego, a jednak pełnego bólu, cierpienia i niełatwych doświadczeń z nielicznymi momentami szczerej radości.
Stopniowo odsłaniane życie Violette przeplata się z historią jej męża. Starszego od niej, mocno tajemniczego, do którego byłam negatywnie nastawiona. Czy zasadnie? Może trochę tak, natomiast dopiero w zasadzie sam finał książki pokazuje cały obraz tej postaci.
W mojej opinii książka jest równolegle historią życia Irène Fayolle. Historia bardzo romantyczna, natomiast jednocześnie obrzydliwa i zwyczajnie podła. Prowadzenie podwójnego życia, okłamywanie najbliższej rodziny nie znajduje mojej aprobaty, choćby nie wiem, w jak piękne słowa została ubrana.
Czytając tę książkę początkowo się męczyłam, bo historia jest opowiedziana bardzo niespiesznie i czekałam aż w końcu się rozkręci. Jak się już rozkręciła, to chciałam czytać i czytać, bo historie poszczególnych bohaterów opowiadane są równolegle, a taki zabieg zazwyczaj bardzo mnie pochłania, bo chcę wiedzieć, co będzie dalej. Po przeczytaniu książki pomyślałam, że to naprawdę wartościowa pozycja. A zasiadając do napisania recenzji, na myśl zaczęły przychodzić mi głównie jej wady.
Moja ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆
Valerie Perrin Życie Violette
Jeśli chcesz wesprzeć moją działalność na blogu, postaw mi wirtualną kawę. Przecież wiadomo, że kawa i książki to duet doskonały. Dziękuję za Twoje wsparcie!