Jeżeli z jakiejkolwiek przyczyny spędzasz – podobnie jak ja – trwające wakacje w mieście, polecam urozmaicić sobie myśli przyjemną lekturą w odpowiednim klimacie, który pozwoli odpłynąć ciepłymi wodami odległego oceanu na jakąś rajską wyspę z dzikimi plażami i egzotyczną roślinnością. Dokładnie tak zaczyna się książka, do której lektury zachęcam w wakacje, gdziekolwiek by one nie były spędzane.
Na jedną z pierwszych książek Tomka Michniewicza „Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów” trafiłam w zasadzie przypadkiem, bo nie znajdowała się ona na mojej liście książek do przeczytania. Wpadła mi w ręce podczas jarmarku książek używanych, organizowanego przez szczeciński Teatr Lalek „Pleciuga”. Kupiłam, bo autora znam i jego publikacje naprawdę lubię.
„Gorączka” jest zbiorem opowieści z dość odległych podróży samego autora, które odbywał niemalże po wszystkich kontynentach. Różne przygody, mniej lub bardziej niebezpieczne wzbogaca spora galeria naprawdę pięknych fotografii i jest dodatkowo przeplatana opowieściami o poszukiwaczach skarbów, nawet tych sprzed kilku wieków. Pojawiają się tutaj historie o wyprawach morskich, wyławianiu skarbów z głębin oceanu, ale też nielegalne polowania na dzikie zwierzęta zamieszkujące tereny Afryki.
Z jednej strony historie pozwalają naprawdę odpłynąć myślami i przenieść się z zatłoczonego centrum miasta na jakąś odludną egzotyczną wyspę, z drugiej zaś jednak, pozostawiły mi pewien niedosyt. Niektóre ze wspominanych opowieści lub spotkań autora z osobami zajmującymi się (w zasadzie zawodowo) poszukiwaniem skarbów, nie mogą zostać opowiedziane do końca, ponieważ rozmówcy umówili się na jakiś poziom dyskrecji i w książce, przynajmniej parokrotnie pada hasło, aby czytelnik „uwierzył na słowo”, jednak nic więcej autor powiedzieć nie może. Jak na książkę będącą reportażem – strasznie słabo.
Pozycję wzbogaca parustronicowa bibliografia, w której rozwiniętych zostaje część wątków, czy może raczej, dopowiedzianych zostaje kilka dodatkowych zdań i faktów z książki. Nie ma tego jednak zbyt wiele.
Piękne fotografie i świadomość, że książka wyszła dekadę temu, nieco rekompensują lekkie rozczarowanie poziomem merytorycznym. I mimo że książka trochę mnie zawiodła, to polecam do przeczytania, zwłaszcza teraz, jeszcze latem. Kiedy wyrzuci się z głowy świadomość, że to reportaż, można dać się wciągnąć w wir przygód ludzi owładniętych gorączką poszukiwania złota i innych kosztowności.
Jeśli chcesz wesprzeć moją działalność na blogu, postaw mi wirtualną kawę. Przecież wiadomo, że kawa i książki to duet doskonały. Dziękuję za Twoje wsparcie!
Pingback:Słoneczne lato zamknięte w książce – Kozacka Czytelnia