Powieść jest debiutem książkowym tej pisarki. Dla mnie ta książka była debiutem w roli patrona medialnego. Nie bez wahania podjęłam się tego zadania, bo rzadko sięgam po powieści obyczajowe. Dlaczego zatem zdecydowałam się przeczytać tę książkę?
Historia oparta na prawdziwych wydarzeniach
Tak jak pisałam w zapowiedzi tej książki, wiedziałam od jakiegoś czasu, że Tosia szuka wydawcy dla swojej powieści. Wiedziałam też, że do stworzenia tej historii czerpała ze swoich własnych doświadczeń. Z podróży na inne kontynenty, zagranicznej pracy, poznawania ludzi i miejsc z innych kultur. To brzmiało wystarczająco intrygująco, żeby przekonać mnie do poznania bohaterek Następnego przystanku. Zaufałam i się nie rozczarowałam!
O czym jest ta historia?
To historia 2 bohaterek, Mary i Emi. Ich opowieści umiejscowione są na innej osi czasu, ale w odpowiednim momencie spotkają się ze sobą. Życia Mary było znacznie więcej i początkowo czułam lekkie rozczarowanie i brak zrozumienia, dlaczego autorka aż tak dawkuje mi wiedzę o Emi?! Ale bliżej finału wszystko stało się jasne. I nie wyobrażam sobie, jakby to miało wyglądać inaczej 🙂
Dziewczyny szukają swojego miejsca na świecie i pragną prawdziwej miłości. Gotowe są wyjechać na inny kontynent, żeby spełnić swoje pragnienie. Są odważne, stanowcze i zdeterminowane w swoich decyzjach i wyborach życiowych. A jednocześnie bywają też rozczarowane otoczeniem, też ludźmi. A czasami nawet życiem, zwłaszcza tym na emigracji. Ono nie zawsze jest usłane różami. Czasami brakuje pieniędzy, własnego kąta, ojczystego języka, domowego jedzenia, a nawet poczucia bezpieczeństwa. I to wszystko pokazały też historie głównych bohaterek Następnego przystanku.
Co mi się najbardziej podobało?
To, że to nie jest polukrowana historia. Bo życie też przecież wcale takie nie jest. Historia, którą Antonina Gałecka stworzyła w Następnym przystanku pokazała mi silne, kobiece bohaterki. Takie, które mają odwagę walczyć o życie na własnych zasadach, czasami nawet wbrew zdroworozsądkowym radom najbliższego otoczenia.
Język powieści jest plastyczny, a historię czyta się niezwykle przyjemnie. Można przenieść się daleko razem z podróżującymi bohaterkami, a nawet poczuć na sobie upalne słońce Arizony.
Całą opowieść przeplatają teksty piosenek, które towarzyszyły Mary i Emi w najważniejszych momentach. A to także piosenki, które ja dobrze znam i również mile je wspominam. W ogóle ta książka przywołała we mnie wspomnienia z czasów studiów. I były to dobre wspomnienia.
