Książka „FUTU.RE” Dmitrija Głuchowskiego to zdecydowanie dystopijna wizja świata za nieco ponad cztery stulecia. Zgodnie z wizją autora, znaczna część społeczeństwa tego okresu jest nieśmiertelna – nie ma chorób ani starości, w związku z czym planeta staje się w zasadzie przeludniona z nadmiaru zamieszkujących ją osób. Kolejnym niezwykle istotnym problemem jest problem niedostatku żywności oraz przestrzeni do życia.
Głównym bohaterem powieści jest młody chłopak, Jan Nachtigall, członek Falangi, czyli swego rodzaju armii, której zadaniem jest tropienie i uśmiercanie nielegalnie urodzonych dzieci.
W świecie przedstawionym we Futu.re nie można się bowiem rozmnażać. Decyzja rodziców o urodzeniu poczętego dziecka obliguje jednego z nich do iniekcji, czyli zarażenia się starością. A starość (a nawet pierwsze, najdrobniejsze jej objawy, jak chociażby siwe włosy) wśród ludzi nieśmiertelnych budzi ogromną odrazę i abstrakcyjny strach przed zarażeniem się nią. Co istotne, iniekcja sprawia, że człowiek starzeje się dużo szybciej niż przebiegałoby to bez tej zewnętrznej interwencji.
Jan Nachtigall jest wychowankiem internatu i przez większość książki pojawiają się jego wspomnienia z tego okresu, a było w nim wiele przemocy i brutalności. Bohater nie zna swoich rodziców, a pragnienie odszukania – przede wszystkim – matki oraz poznania odpowiedzi na nurtujące go pytanie o powód porzucenia go jako dziecka, gryzie go do ostatnich stron książki.
Jan wyrusza na misję, która doprowadzi go do bardzo niekorzystnego dla siebie położenia i zmusi do podjęcia kilku trudnych decyzji. Z drugiej zaś strony pozwoli odkryć prawdę o swoich rodzicach.
Książka jest dość obszerna; akcja powieści, jak dla mnie, rozkręciła się dopiero mniej więcej w połowie, bo początek trochę męczyłam.
Jakkolwiek myślę, że warta uwagi. Zdecydowanie bardziej science-fiction niż fantasy.
Jeśli chcesz wesprzeć moją działalność na blogu, postaw mi wirtualną kawę. Przecież wiadomo, że kawa i książki to duet doskonały. Dziękuję za Twoje wsparcie!