Jadwiga. Opowieść o Stańczakowej Justyny Sobolewskiej to świetny przykład, że biografia może być żywą historią i opowieścią snutą – mimo że przez trzecią osobę – to zupełnie jakby przez samą tytułową bohaterkę.
Garść informacji z archiwum rodzinnego
Justyna Sobolewska spisała biografię swojej babci, Jadwigi Stańczakowej. W książce czuć, jak bliską więź kobiety miały ze sobą. Można było się obawiać, czy biografia jednego z najbliższych członków rodziny będzie historią kompletną, szeroką, czy może wybiórczą, albo wręcz wybielającą. Czy łatwo jest pisać o wadach członka rodziny? O jego chorobach i popełnianych błędach?
Z drugiej strony autorka miała niejako ten przywilej, że mogła bazować na własnych oraz chociażby rodziny i żyjących znajomych wspomnieniach o bohaterce swojej książki. Z pewnością czerpała z pamiątek rodzinnych, notatek, niepublikowanych tekstów poetki. Wielokrotnie nawiązywała do jej tekstów. Książka jest wzbogacona też licznymi zdjęciami.
Bolesne doświadczenia wojenne i nie mniej trudne lata po wojnie
Jadwiga Stańczakowa pochodziła z rodziny żydowskiej. Urodziła się równo dwie dekady przez wybuchem II wojny światowej. Mieszkała w Warszawie. Nie trzeba raczej dodawać, że był to niezwykle trudny i bolesny czas dla osób z jej pochodzeniem. Wojna brutalnie odebrała jej kilka bliskich osób. Otarła się o getto i niejednokrotnie stawała przed moralnym dylematem, czy ukrywać siebie i swoją tożsamość w imię walki o własne życie. W ostatniej chwili pomogła swoim rodzicom uciec z getta. Przeżyła wojnę. Ale co potem?
Weszła w związek małżeński, który nie do końca okazał się dla niej szczęśliwy. Zdiagnozowano u niej chorobę genetyczną, która stopniowo odbierała jej wzrok. Długo nie mogła się z tym pogodzić. Chciała być silna, samodzielna i niezależna. Chciała pracować, pisać, zarabiać pieniądze, opiekować się córką. Ze wszystkich sił dążyła do normalnego funkcjonowania, do życia pełnią życia.
A w tym wszystkim szczera miłość do Białoszewskiego
Stańczakowa nawiązała bliską – dla mnie też nieco niezrozumiałą – relację z Mironem Białoszewskim. Taka może trochę bohema artystyczna. Wiem, że czasy były inne, jednocześnie nie była to relacja wyłącznie przyjacielska, raczej też nie czysto na linii twórca – twórca. Może po prostu świadczy o tym, że Jadwiga była wyjątkową i nietuzinkową postacią.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Znak.
Jakie inne biografie polecam?
Świetnie czytało mi się historię o Wandzie Rutkiewicz Anny Kamińskiej i Marku Kotańskim tej samej autorki.
Z zagranicznych postaci mogę szczerze polecić autobiografię Edwarda Snowdena oraz Michelle Obamy. Tej ostatniej nie ma niestety na blogu. Ale wciąż ją dobrze wspominam!
Moja ocena: ★★★★★★★☆☆☆
Justyna Sobolewska Jadwiga. Opowieść o Stańczakowej
Jeśli chcesz wesprzeć moją działalność na blogu, postaw mi wirtualną kawę. Przecież wiadomo, że kawa i książki to duet doskonały. Dziękuję za Twoje wsparcie!