Wędrówka tusz Bartka Sabeli to bolesny reportaż, który dość obrazowo wypunktowuje to, co my, jako ludzie, robimy naszej planecie i wszystkim zwierzętom, które ją zamieszkują. Zysk ponad wszystko, podział na zwierzęta lepsze i gorsze, te, wobec których odczuwamy empatię i te, których nam zupełnie nie żal. Eksploatacja do granic możliwości i ciche przyzwolenie na cierpienie w imię naszej wygody i konsumenckich przyzwyczajeń. Dlaczego tak się dzieje?
Niechaj pierwszy rzuci kamień ten, kto jest bez winy
Ten reportaż dość mocno mną wstrząsnął, bo porusza tematy, nad którymi się zwyczajnie w świecie nie zastanawiałam. Jestem przyzwyczajona – jak pewnie większość typowych konsumentów – do obecności produktów zwierzęcych i odzwierzęcych na sklepowych półkach. Zawsze są ładnie opakowanie, kolorowe, czyste, pachnące. Mało kto z nas zastanawia się nad drogą, jaką ten produkt przeszedł od początku swojej produkcji. Czemu właściwie w ogóle się nad tym nie pochylamy? To dość wygodna postawa. Ukrywamy się za ładnymi obrazkami i przyjaznym słownictwem, które pudruje okrutną prawdę i gasi nasze ewentualne wyrzuty sumienia. Ilu znacie wegan, a ilu wegetarian? A może sami utrzymujecie taką dietę?
Czy tylko o jedzenia mięsa chodzi?
Oczywiście, że nie! W tym cały szkopuł. Eksploatujemy zwierzęta do granic możliwości na wiele różnych sposobów. Branża spożywcza to jedynie wierzchołek góry lodowej. Przemysł modowy – wydawać by się mogło – że otrząsnął się z produkcji coraz częściej krytykowanych futer i galanterii skórzanej, jednak w pełni nie odeszło to jeszcze do lamusa. Turystyka, zarówno krajowa, jak i zagraniczna. Padające konie nad Morskim Okiem, czy na krakowskim Rynku to temat, który powraca jak bumerang chyba każdego lata. Spełnianie zachcianek kapryśnych turystów w krajach egzotycznych bardzo często wiąże się z wykorzystywaniem do tych celów zwierząt. Branża medyczna i kosmetyczna, bo przecież w imię nauki jesteśmy w stanie przymknąć oko na wiele niewygodnych spraw.
Będzie iskierka nadziei?
Niestety to książka bez happy-endu. Bartek Sabela kończy ją, wiedząc, że nie wyczerpał w pełni tematu. Jednocześnie treści są na tyle przygnębiające, że i ja sama miałabym trudności, gdyby znalazł się w niej jeszcze z jeden lub dwa rozdziały. Dość powiedzieć, że czytałam ją przez blisko trzy tygodnie, a nie jest to wcale bardzo obszerna pozycja. Z czego to wynikało? Na pewno ze stopnia zwierzęcego cierpienia i ludzkiego na nie przyzwolenia, jakie niemalże się wylewają z każdej strony tego reportażu. To niełatwa pozycja, nie mniej jednak zachęcam do jej przeczytania. Jeśli nie będziemy potrafili przejść obok niej obojętnie, to chyba jest jakąś iskierką nadziei, że tak zupełnie nam ten świat wokół nie zobojętniał.
Moja ocena: ★★★★★★★★☆☆
Jeśli chcesz wesprzeć moją działalność na blogu, postaw mi wirtualną kawę. Przecież wiadomo, że kawa i książki to duet doskonały. Dziękuję za Twoje wsparcie!
Pingback:Ameryka, jakiej się nie spodziewasz – Kozacka Czytelnia